środa, 16 kwietnia 2014

BlogerChef- podsumowanie

To już chyba czas na pożegnanie (chociaż z Mirkiem Drewniakiem już się raz żegnałam) i podsumowanie konkursu kulinarnego BlogerChef.

Jak wiecie konkurs zorganizowali Katarzyna Szatkowska i Marek Bielski, ale poza nimi nie sposób nie wspomnieć o ekipie Kenwood, De Longhi (bo co to byłby za konkurs gdyby nie Kinga i Kuba),  Naszej słodkiej wisience czyli Ani z Appetity i jej Łukaszowi (Pan Makaron jest wielkim autorytetem w przygotowaniu szybkich i ekonomicznych dań w pracy), chłopakach z Jana Niezbędnego, Kenoluxa i złotej rączce a raczej złotych bo podziękowania kieruję do Mietka i jego żony Gosi. Dziękuję też pozostałym sponsorom. Agnieszka Gogolewska zrobiła nam mnóstwo cudnych zdjęć a Asia Jaskólska nakręciła każde nasze dziwne zachowania.
A teraz do rzeczy- co dał mi BlogerChef, bo pewnie to wszystkich interesuje najbardziej.
  1. Całą masę przyjaciół, którzy tak jak ja są sfiksowani kulinarnie. Konkurs dla mnie już się skończył a oni ze mną zostają :) Poznałam Paszczaków (Anię i Michała), Słonia, Anię, Ewelinę (zwaną Justyną), Bartka (który mimo, że podstawia konkurentom nogę podczas gotowania, winka się z nimi napije),  i mnóstwo innych, bliskich mojemu sercu osób. Spotkałam się również z moimi "starymi" znajomymi ( Kasią, Bernadettą Kingą, Iwonką, Laurą, więc każda wyprawa na BlogerChef'a  była dla mnie dodatkową możliwością ich spotkania. Poznałam i spotkałam mnóstwo cudownych ludzi, więc jeśli zabrakło Cię na mojej liście przesyłam Ci wielkiego buziaka, bo Ty też jesteś dla mnie ważny. Aaaaaa i kilka internetowych znajomości przerodziło się w realną znajomość.
  2. Zdecydowanego kopa, dzięki czemu uwierzyłam w swoje siły. Okazało się, że mały żuczek potrafi! Zostałam okrzyknięta mistrzem tart (nawet teraz jak to pisałam zrobiłam chwilowy stop, bo jakoś nie czuję się na ten tytuł :) ) Hasło "dawaj Falbana"- dzięki Słoniu już nigdy nie zapomnę naszych- twoich pierogów. No i ten ostatni biszkoptowy szał- tak, tak na bank upiekłam ich w życiu 500 :) 
  3. Dzięki Blogerchef'owi powstało mnóstwo moich własnych, autorskich przepisów, które narodziły się w mojej głowie w środku nocy i okazało się, że dzięki BC wcieliłam je w życie. A mój mąż zaczął kumać dlaczego to robię. Zrozumiał, że można po prostu kochać gotować.
  4. Wiele nauki. Dzięki temu, że w komisji był Mirek Drewniak, którego wręcz pokochałam za dość " śmiałą" lecz konstruktywną krytykę. Dla mnie już na zawsze będzie mistrzem ciętej riposty. Przyznam, że to on na każdym kroku mobilizował mnie do działania i wierzył we mnie  chyba bardziej niż ja sama. Oczywiście jak będę w okolicy wpadnę Mirku do Ciebie do Dworku (link tu) na specjały szef'a kuchni :) Liczne warsztaty i spotkania kulinarne pokazały nam jak kuchnia może bawić w inny sposób. Szefowie kuchni zarazili nas pasją, ale trochę w inny, bardziej profesjonalny sposób.
  5. Sprawdziłam się podczas pracy w grupie i wiem już na pewno, że jestem w  tym dobra.
  6.  Zobaczyłam kocie ruchy Marka Bielskiego. Ciekawe kto z was mógłby się czymś takim pochwalić... no kto?
  7. Przywiozłam sporo fajowych nagród rzeczowych (mam swojego Triblad'a, mam swój własny syfon i wiele, wiele innych ) Nawet już nie pamiętam z czym wracałam do domu, bo nie o to chodzi w BC.
  8. Otrzymałam kilka fajnych możliwości współpracy.
  9. Moje przepisy znalazły się w książce. Pomimo, że koleżanka idąc w hipermarkecie krzyczy na cały głos- " jesteś w promocji" a moja twarz rzuca mi się w oczy na każdym półfinale to i tak twierdzę, że jak już moje urwisy będą na tyle duże ( i na tyle mądre, żeby to ogarnąć), żebym pokazała im, że mama jednak potrafi i ktoś to docenił.
  10. Odwiedziłam wiele cudownych miejsc. A taki urlop kilka razy w roku, przy dwójce małych dzieci jest prawdziwą euforią.
Resztę zachowam dla siebie, bo o niektórych rzeczach po prostu nie wypada pisać.  Nawet o tym, że jestem "maskotką" BlogerChef'a :)

Jak nie byłeś  na BlogerChef'ie to żałuj!

A teraz ja w milionach odsłon :P













W zeszłym roku wygrany półfinał w Dubiecku i 3 miejsce w finale. W tym roku 2 miejsce w Białce.... czuję, że dałam radę.

Acha i uwaga do wszystkich negatywnie nastawionych, gdyby nie Kasia i Marek nie było by tego konkursu. Wiem, że znajdzie się mnóstwo uwag z hasłami co było nie tak, ale weźmy pod uwagę, że nie każdemu formuła musi się podobać (bo jak wiadomo wszystkim nie dogodzisz), każdy z nas mądrzy się co by zmienił a musimy pamiętać, że to właśnie oni stworzyli to od podstaw mimo, że nie zajmują się tym zawodowo. Łatwo jest naprawić detale a jak wiadomo My znamy się na wszystkim najlepiej :)

BlogerChef to nie konkurs, to stan umysłu. 

BlogerChef tak to właśnie wygląda (filmik z mojego ostatniego półfinału). Maksimum luzu, full profeska i przesympatyczni ludzie....
https://www.youtube.com/watch?v=-5uCAWzeHsw&list=UU3u7PO1JviDim7e3qmJqYOg

Asiu dzięki za ten filmik, który naprawdę świetnie oddaje klimat naszej zabawy.

 

5 komentarzy:

  1. Kocie ruchy Marka... do dziś śnią mi się po nocach :) Mamy wielki dług u Ani że jednak nas wyciągnęła ;) bez Niej byśmy tego nie zobaczyły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocie ruchy TYLKO DLA WYBRANYCH OCZU ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki koniec!
    Jeszcze Wielki Finał i Piknik BlogerChef, na które oczywiście również serdecznie zapraszamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Elastyczny Marek :D niezapomniany widok :D

    OdpowiedzUsuń